Święta i dieta. Jak żyć?








Witajcie!

Mamy już 19 grudnia, co za tym idzie za 5 dni zaczynie się ŚWIĄTECZNA BOŻONARODZENIOWA WYŻERKA.

Te wszystkie pierogi,
kapusty,
karpie i inne ryby,
mięsiwa,
sałatki,
ciasta i ciasteczka,
litry napoi,
i wiele, wiele innych pokus...


Tu rodzi się podstawowe pytanie odchudzającego się - jak to przeżyć?

Jako, że ekspertem nie jestem i są to moje pierwsze święta z "nowym, mniejszym' żołądkiem  nie znam odpowiedzi na to pytanie.

Moim złotym środkiem na nie jedzenie i nie kuszenie oczu całym tym świątecznym jadłem jest po prostu ucieczka od tego.
Taka jestem odważna, że postanowiłam wyjechać z Warszawy na święta i zaszyć się w górach.


Jest to dla mnie zupełna nowość, ponieważ jestem bardzo rodzinną osobą i święta zazwyczaj spędzałam w domu, z najbliższymi. Lubię czuć ten świąteczny klimat, wiecie - choinka, rodzinne filmy w tv, rozmowy, kocyk, kominek, prezenty...
Naprawdę mega dziwnie się czuję z myślą, że te święta będą zupełnie inne, nie takie jak co roku... W dodatku pomysł nie wyszedł ode mnie, nawet o tym nie myślałam, ale zapaliłam się i JADĘ!


Zapewne w Waszych domach nie jest inaczej, ale w moim domu na święta lodówka zapełnia się po brzegi, wszystkiego jest pełno. Wszystkiego co kocham najbardziej, kapusta i pierogi babci Waci - NAJLEPSZE NA ŚWIECIE, mięcha upieczone przez moją mamę, ciasta, sałatki - tyle tego wszystkiego co tak bardzo kochałam jeść, zapychać się bez umiaru... U mojego Bartka też nie jest inaczej, a nie zapominajmy, że święta spędzam również u niego w domu, z jego rodziną... Wiecie jaką pyszną krówkę (takie ciasto :D) robi jego mama? Ja wiem, dlatego tak bałam się tych nadchodzących świąt.

Nie będę dawała Wam rad jak uniknąć objadania się w święta, bo jak pisałam sama nie wiem.
Pewnie gdybym została w domu na ten wyjątkowy czas, to pierwsze co bym zrobiła to zjadła dwa pierogi. :D ŻARTUJĘ oczywiście. :)

Pewnie ustaliłabym sobie jakiś plan działania, hahaha.
Rano śniadanko świąteczne, wiadomo - pieczone mięsa nie są niedozwolone, można je jeść. Zatem pewnie zjadłabym z takowym mięchem jedną kanapkę, bo tyle zjadam, więcej się nie mieści.
Później przerwa od jedzenia, ale czas na herbatkę! BEZ CIASTA!
Znając życie wszyscy domownicy będą się nim zajadać, ale ja na pewno odpuściłabym sobie ten etap, chociaż ta krówka tak bardzo kusi i nawet zaczyna mówić i prosić a wręcz błagać żebym ją zjadła. A ja pewnie myślę sobie - jeden kawałek, kawałeczek mały. Nie ma! Przecież nie po to wycinali mi żołądek żebym teraz zjadła krówkę. I przypominam sobie, że przecież upichciłam sobie DIETETYCZNE CIASTO i zjadam kawałek mojego dietetycznego ciasta. :D :D :D


Później siedzimy, rozmawiamy i takie tam, i zaraz obiad.

Obiad to nie problem, bo jem pieczoną rybkę. :)

A co tu znowu się pojawia? Ciasto? Herbatka cynamonowa z miodem?
No dobra, dobra. Ten etap sobie odpuszczam, bo naprawdę jestem mocno najedzona wcześniejszym obiadem i śniadaniem, to i tak więcej niż jem na codzień.
Ale co to? Wszyscy jedzą ciasto? I to jeszcze pięć różnych rodzai?
Kusi, kusi. Wodzi na pokuszenie. Żołądek pełny, miejsca brak. Nic tylko leżeć i jeść, jeść, jeeeeeeść.

Nie ma tak dobrze.

Wstajemy, ubieramy kurtki, zakładamy buty i idziemy na spacer! Po takim obżarstwie trzeba się poruszać. A spacer po starówce to mega sprawa, szczególnie w święta.
Zatem te pięć rodzai ciast zostaje sobie samo, a my idziemy.

Spacer się udał. Wracamy do domu.
Ciepły napój, może dla odmiany herbatka? :D Zielona najlepiej!

Wszyscy zasiadają do kolacji, ja jem jogurcik, bo wieczorem nie ma co się obżerać, napychać i zapychać. Zresztą nigdy tego nie robię, dlaczego święta miałyby to zmieniać?


Później kominek, cisza, spokój, jakiś świąteczny film i sen.

To jest hipotetyczny plan wydarzeń jaki ułożyłam sobie w głowie i uznałam, że zabawnie będzie pokazać go Wam. Ale śmiesznie! :D




A teraz na poważnie,

Pytacie jak przetrwać świąteczną wyżerkę i nie przytyć przy tym 5 kg?

Wychodzę z założenia, że każdy z nas popełnia błędy, każdemu zdarzają się wpadki, każdy uczy się na swoich własnych doświadczeniach.

Chcesz jeść te wszystkie potrawy? Proszę, śmiało - jedz. Najedz się na zaś, bo przecież przez cały rok już nie zrobisz sobie ciasta, pierogów, kapusty. (ironia)


Kiedy podejmujesz decyzję o zmianie własnego życia, kiedy stawiasz sobie cel i faktycznie dążysz do niego to NIC nie jest Ci straszne, bo wiesz do czego dążysz, wiesz po co to robisz. I nie zmieni tego nic ani nikt. Pewnie, można wpaść w świąteczny obłęd, zapomnieć się, ale sztuką jest tego nie zrobić i pamiętać o tym co najważniejsze.
I jasnym jest, że później można iść i zakatować się na siłowni. ale po co?

W internecie aż roi się od zdrowych zamienników świątecznych potraw. Dlaczego by nie pokazać swoim najbliższym, że takie też są pyszne i wcale nie są nie-świąteczne.
Spróbuj! Zobaczysz jak pysznie i zdrowo może być również na Twoim stole. ;)
A siłownia czy ćwiczenia w domu i tak się odbędą, bo to wchodzi Ci w krew i nie robisz sobie przerwy na tydzień, bo święta...

W moim przypadku ten świąteczny szał odpada, bo wyjeżdżam. Wyżej pisałam, że uciekam.
Ale nie, nie jest to ucieczka.
Zawsze marzyłam o świętach w górach.

Postanowiłam spełniać swoje marzenia, więc robię to, po prostu.
I Tobie też życzę żeby każde, nawet to najmniejsze marzenie się spełniło.
Ale nie samo. Samo nic się nie dzieje. Musisz sobie pomagać. Musisz pomóc tym marzeniom w ich spełnieniu.
Tylko Ty jesteś w stanie to zrobić. 





Ale gdzie selfie zapytasz? Nie ma zdjęć? 
Wolne żarty, już wstawiam! 

                                      

                                       










                        





Wierzę w Ciebie! Trzymam kciuki.
Klaudia. 






PS. Po powtórkach mojego odcinka (COFNIJ CZAS, TVN STYLE) pojawiło się Was więcej niż przy premierze. Jestem w szoku, ponieważ nawet nie wiedziałam, że będą powtórki, a tu nagle wiadomości, polubienia, na instagramie non stop nowi obserwatorzy... No szok!

Mega się cieszę, że piszecie do mnie, że mnie wspieracie i trzymacie za mnie kciuki.
Dziękuję Wam! BARDZO I Z CAŁEGO SERDUSZKA!

Mam nadzieję, że ruszyliście tyłeczki sprzed tv i zmieniacie swoje życie.
Powiem Wam w tajemnicy, że warto. Naprawdę warto zacząć walkę o samego siebie.
Ja jestem szczęśliwa, tak szczęśliwa nie byłam nigdy, ale wiem, że mogę być jeszcze bardziej, tylko muszę walczyć dalej. O siebie dla siebie.



Jeśli jeszcze nie napisałaś/eś do mnie, wahasz się, nie wiesz czy powinieneś/powinnaś, to wiedz jedno - DLA MNIE NAJWIĘKSZĄ NAGRODĄ JEST TWOJA WIADOMOŚĆ.
Staram się na bieżąco odpisywać i utrzymywać z Wami kontakt. I wychodzi mi to, chociaż coraz więcej i więcej Was, ale to jest TO co chciałam robić i do czego dążę.
Ale powoli, powoli. Nic na siłę i bez pośpiechu. :)

Najpierw siebie muszę ogarnąć żeby móc ogarniać innych. :)

Tymczasem zapraszam Was na mojego facebooka i instagrama, gdzie dodaję całe mnóstwo zdjęć.







Jeszcze raz - bardzo Wam dziękuję za wsparcie! 

Klaudia.
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu

Powered By Blogger